MARTA
Oficjalnie?
Absolwentka paru nieżyciowych kierunków, społeczniara, dziś: event manager, organizator turystyki i copywriter. Zdarzyło jej się pracować w branży reklamowej, niemieckiej winnicy i przy sprzątaniu kibli. Namiętnie uświadamia znajomym, że kino indyjskie to nie tylko „Kabhi khusi kabhi gham”.
Wegetarianka. Uzależniona od (modne słowo) kreatywnego myślenia. Lubi: zapach mokrej psiej sierści, prozę Hrabala, baśnie, Nicka Cave’a, rabarbar, robić kolaże. Nie ma nic przeciwko zapuszczaniu korzeni – ale nie na dłużej niż trzy dni. Woli wino.
Nieoficjalnie?
Dziewczyna z sąsiedztwa i sportowa łamaga. Boi się skakać do wody na główkę, a jednocześnie jara się lotem na paralotni. Boi się jeździć na nartach, ale uwielbia przemieszczać się stopem. Nie widzi problemu w zmianie swojego życia o 180 stopni. Gdy się napije, kradnie kwiatki z miejskich rabatek. Zamknięta, nieśmiała, zakompleksiona. Otwarta, odważna, przekonana o swoich racjach.
Jej drugie imię to Sprzeczność.
DAMIAN
Oficjalnie?
Działacz społeczny, absolwent administracji, sportowy dzik. Był w swoim życiu już m. in. biegaczem, piłkarzem, instruktorem ZHP, prezesem stowarzyszenia, przewodniczącym organizacji studenckiej, ślusarzem i nawigatorem dźwigów. Dziś czelendżuje fakapy w międzynarodowej korpo.
Miłośnik schabowego. Uzależniony od audiobooków, zwłaszcza podróżniczych. Lubi: zapach dymu z ogniska, filmy Taika Waititiego, folkrock, planszówki, wywracać swoje życie do góry nogami, uczyć się, odkrywać i tworzyć. Nie lubi zapuszczać korzeni. Woli piwo.
Nieoficjalnie?
Radosny macho oraz mistrz wszystkiego. Uwielbia skakać do wody na główkę, ale boi się latać samolotem. Uwielbia jeździć szybko czymkolwiek, ale boi się pająków. Ma moc przyciągania podejrzanych typów i pięknych kobiet. Gdy się napije, bez wyraźnego powodu ucieka w dal i nie można go dogonić. Zdystansowany, obrażalski, zarozumiały. Przyjazny, wyluzowany, wyrozumiały.
Jego drugie imię to Krzysztof.
Myśl o podróżowaniu zrodziła się w naszych głowach jeszcze zanim zdążyliśmy się poznać. Niezależnie od siebie organizowaliśmy małe i większe wypady – Marta podróżowała stopem po Europie i zwiedzała Polskę, Damian wyjeżdżał z harcerzami, chodził po górach, a wakacje spędzał pracując w Reichu. Pewnego zimowego dnia, między jednym kawałkiem pizzy a drugim, Damian powiedział Marcie, że chciałby do Australii. Marta ucieszyła się i rzekła, że i ona o wyprawie myśli – z tym, że do Azji. Szybko zamieniliśmy słowa w czyn – zostawiliśmy nasze polskie sprawy i wyjechaliśmy do Niemiec, gdzie zarobiliśmy na swoje marzenia. Potem je spełniliśmy, włócząc się 8 miesięcy po Azji. Teraz pracujemy jak te ciołki na etatach, ale to wcale nie znaczy, że przestaliśmy podróżować – wręcz przeciwnie!
Czym jest dla nas podróż? Możecie mówić, że uciekamy od przerażającej nas rutyny dnia codziennego. Że jak kania dżdżu łakniemy spotkań z ludźmi z odmiennych kultur. Że chcemy jechać, a nie dojechać. Że chcemy sprawdzić siebie w innej rzeczywistości, nauczyć się odwagi, wzbogacić swoją wiedzę, szukać w sobie nieskończonych możliwości i zaznać poczucia wolności… To wszystko prawda, a zarazem nieprawda – zależy, komu z nas to pytanie zadacie!
Cały wic polega na tym, że jedziemy razem, ale osobno. Jesteśmy w tym samym miejscu i w tym samym czasie, ale inaczej patrzymy na świat – inaczej czujemy, zapamiętujemy, na inne sprawy zwracamy uwagę. Dlatego właśnie będziemy Wam pisać o naszych tak diametralnie różnych Ziemiach – tej Damianowej i tej Martowej. Dwa razy Ziemia – bierzcie, czytajcie, mnóżcie punkty widzenia!